Może nie jestem zbyt odpowiednią osobą, aby zaczynać taki temat, ale podejrzewam, że wiele osób zapomniało o tych podsumowaniach (podsumowania 2010 roku w ogóle nie ma, albo nie znalazłam). Już na wstępie zaznaczam, iż płyty będę opisywać całkowicie subiektywnie
Ustaliłam sobie kolejność chronologiczną.
1. Stratovarius - Elysium (5/10)
Jakoś nie poruszył mnie zbytnio nowy Stratovarius. Ot takie zwykłe powermetalowe granie, które na dłużej utkwiło w mej pamięci. Płyta, do której raczej nie wrócę, może z wyjątkiem paru kawałków np. "Darkest Hours", "Infernal Maze" czy tytułowy osiemnastominutowy "Elysium". Chociaż słychać poprawę w stosunku do poprzednika "Polaris".
2. Sirenia - The Enigma of Life (1,5/10)
Ściągnęłam, przesłuchałam, usunęłam - tak w skrócie mogę opisać moją przygodę z tą płytą. Totalna porażka, zespół muzycznie leci na łeb i na szyję na samo dno z albumu na album. Musiałby stać się cud, Morten musiałby doznać jakiegoś olśnienia/objawienia, żeby się wygrzebać z tego dna.
3. Korpiklaani - Ukon Wacka (5/10)
Sytuacja podobna jak w przypadku Stratovariusa - ot takie zwykłe folkmetalowe granie, ale z małą poprawą w stosunku do poprzedniej płyty ("Karkelo"). Ciekawe, czy Korpiklaani zdołają jeszcze napisać coś odkrywczego w tym gatunku, bo potencjał był, ale jakoś tak się wypalił, brakuje świeżych pomysłów. Jedyne, czego można się spodziewać, to kolejnych piosenek o alkoholu
A tych się całkiem dobrze słucha, nie tylko ze względu na tematykę
Na tym albumie podobają mi się jedynie: "Tequila", "Päät Pois Tai Hirteen", "Surma".
4. Burzum - Fallen (3/10)
Po dobrym "Belus" ta płyta jest rozczarowaniem (chociaż spotkałam się też z wieloma pozytywnymi opiniami; no cóż, ten album widać można albo uwielbiać albo nienawidzić). Przede wszystkim Vikernes obrał na "Fallen" nowy kierunek w muzyce przechodząc w folk, zrezygnował z growlu, ryków i szczekań; podczas gdy na "Belus" czysty wokal pojawiał się miejscami, to na "Fallen" mamy do czynienia tylko z takim. Z jednej strony żałuję, że Varg już nie nagrywa płyt w stylu jego pierwszych dokonań, z drugiej zaś zdaję sobie sprawę, że nie jest to już możliwe.
5. Whitesnake - Forevermore (6/10)
Za bardzo z twórczością Whitesnake nie jestem obeznana (prócz tej płyty jedynie "Greatest Hits"
), ale zeszłoroczne wydawnictwo całkiem mi się spodobało. Znalazłam w nim to, czego się spodziewałam, czyli klasycznego hard rocka i elementów rock'n'rolla. Niektóre kawałki mi się naprawdę spodobały np. "Love Will Set You Free", "Dogs in the Street", "Love and Treat Me Right", "Easier Said Than Done" czy tytułowy "Forevermore".
6. Within Temptation - "The Unforgiving" (8,5/10)
Jedna z moich ulubionych płyt zeszłego roku i płyt WT w ogóle
Świetnie mi się jej słucha, od marca właściwie nie schodzi z mojego odtwarzacza na dłużej.
7. Leaves' Eyes - Meredead (6/10)
Płyta w porządku, przyjemnie się jej słucha. Dużo na niej jest folkowych brzmień, głównie irlandzkich i celtyckich. Także więcej utworów śpiewanych po norwesku. Utwory, które spodobały mi się najbardziej to: "Spirits' Masquerade", "Kråkevisa" (ten kawałek jest po prostu ciekawy sam w sobie, bo muzycznie to bardzo proste granie, bez żadnych udziwnień), "Velvet Heart" (proste, skoczne, wpadające w ucho), "To France", "Tell-Tale Eyes" (ładna balladka).
8. NeraNature - Foresting Wounds (8/10)
Kolejny z moich 'the best of 2011' albumów. Solowy debiut wokalistki Darzamat Agnieszki 'Nery' Góreckiej. Mówi się, że płyta ta jest bardzo 'kobieca', ale sądzę, że również mężczyźni znajdą dla niej coś dla siebie. Krążek typowo rockowy, czasem z ostrzejszymi momentami ("Broken"), czasem z łagodniejszymi ("Woman's Soul"). Głos Nery także jest niejednostajny, miejscami delikatny a miejscami potężny, co doskonale komponuje się z muzyką. Moim nieskromnym zdaniem Górecka posiada jeden z najlepszych głosów na polskiej scenie metalowej/rockowej. Na płycie znajduje się cover Garbage "The World Is Not Enough", ale autorskie kompozycje Polki również warte są posłuchania, zwłaszcza "Precious Now", "Some Air", "Shattered", wspomniany "Broken" czy "Dormant".
9. Arch Enemy - Khaos Legions (6,5/10)
Po bardzo dobrym "Rise of the Tyrant" nastąpił mały spadek, ale znając umiejętności Michaela Amotta i pozostałych członków grupy, nie można było się spodziewać słabej płyty. Na "Khaos Legions" dominują sprawdzone zagrywki, wiemy czego się spodziewać, ale tak jak powiedziałam - płyta nie jest słaba. To po prostu przyzwoite rzemiosło. Za to udało im się naprawdę fajne intro, które wspaniale otwiera płytę takim oto tekstem: "From the ashes of a corrupt undying world they raise like a phoenix, a godless entity. They are the Khaos Legions". Na uwagę moim zdaniem zasługują: "No Gods, No Masters", "Cruelty Without Beauty", "Bloodstained Cross", "Yesterday Is Dead and Gone".
10. Vader - Welcome to the Morbid Reich (5,5/10)
No nie powiem, żeby zachwycił mnie ostatni Vader, ale najgorzej też nie jest. Miał być powrót do korzeni z uwzględnieniem nowego brzmienia i świeżości, ale chyba do końca im nie wyszło to połączenie. Jednak WttMR nie jest płytą straconą, jest na niej parę ciekawych kompozycji, jak chociażby "Return to the Morbid Reich", "Come and See My Sacrifice", "Lord of Thorns", "Only Hell Knows" czy ponownie nagrany "Decapitated Saints".
11. Shadowside - Inner Monster Out (8,5/10)
Brazilian Metal Hurricane ponownie atakuje! Zespół z płyty na płytę jest coraz lepszy, przepowiadam mu światową sławę, myślę, że naprawdę jest godny uwagi i wart poznania i promowania. Zresztą w Brazylii już się na nich poznali - Shadowside jest niezwykle tam popularny, odebrał już też kilka tamtejszych nagród; również w Stanach stają się powoli rozpoznawalni, z Europą jest na razie trochę gorzej - ale myślę, że kilka tras koncertowych, nawet jako support jakiejś sławniejszej kapeli, i Stary Kontynent także podbiją.
Ale o płycie - świetne heavymetalowe granie z nutką thrashu tu i ówdzie. Wokalistka Dani Nolden ma niesamowicie mocny głos, który daje niesamowitą energię tej muzyce. Na "Inner Monster Out" w kawałku tytułowym śpiewają także gościnnie Björn Strid (Soilwork), Mikael Stanne (Dark Tranquility) i Niklas Isfeldt (Dream Evil), co w połączeniu z wokalem Dani daje mieszankę wybuchową i sprawia, że ten utwór jest jednym z najciekawszych, najbardziej zróżnicowanych utworów na płycie. Prócz tego polecam także "Angel With Horns", "Gag Order", "Habitchual", "In the Name of Love", "Whatever Our Fortune", "Waste of Life" (właściwie większość numerów z tej płyty mi się niesamowicie podoba
).
12. Dream Theater - A Dramatic Turn of Events (4/10)
Krótko - nie podoba mi się ta płyta. Odkąd się ukazała jakoś straciłam zainteresowanie Dreamami, a samego ADToE przesłuchałam może ze 3-4 razy. Na chwilę obecną mam dosyć
13. Opeth - Heritage (?)
Nie daję tej płycie oceny, ponieważ nadal jestem nią skonfundowana. Znam tylko kilka albumów Opeth, ale "Heritage" jest dla mnie dziwny, inny, taki 'nieopethowy'. Pierwsze, co się rzuca w uszy, to zupełny brak growlu Åkerfeldta, który był chyba jedną z cech charakterystycznych tej kapeli. W ogóle brzmienie jest strasznie lekkie, nie ma tego kontrastu między ciężkością a lekkością i progresywnością. Zostaje tylko tzw. 'plumkanie'. Naprawdę, nie potrafię ocenić tej płyty.
14. Closterkeller - "Bordeaux" (7/10)
Pierwszy koncept w historii zespołu, koncept, którego z początku nie widać. Ale on tam jest, siedzi i tworzy naprawdę piękną choć smutną (typowo gotycką
) opowieść. Dla mnie ten krążek był początkowo trudny w odbiorze, ale im więcej go słuchałam (i słucham nadal), tym bardziej mi się on podoba, odkrywam nowe rzeczy. Ale utwierdzam się w przekonaniu, że jest to płyta piękna, bardziej równa niż "Aurum", bardziej dopracowana, dojrzalsza, pełniejsza. Nastrój znakomicie komponuje się z tekstem i opowieścią - raz jest lekko i przyjemnie ("Halo Ziemia!"), raz ciężko i mroczno ("Kręgi czerwone"), raz po prostu przygnębiająco i nostalgicznie ("Jak łzy w deszczu"). Właściwie każdy utwór może urzekać, ale mi najbardziej do gustu przypadły: "Halo Ziemia!", "Kręgi czerwone", "Tyziphone", "Jak łzy w deszczu".
15. Megadeth - TH1RT3EN (7/10)
Po Megadeth nie można się spodziewać, że nagrają słaby album. To nie w ich stylu. "Trzynastka" to potwierdza. Jest thrashowo, jest szybko, jest gitarowo, jest Mustaine'owo
Co tu dużo pisać, typowy Megadeth. Znowu można się zachwycać na ich nowym dziełem
Moje ulubione utwory z tej płyty to "Public Enemy No. 1", "Fast Lane", Guns, Drugs & Money", "Whose Life (Is It Anyways?)", "Sudden Death".
16. Nightwish - Imaginaerum (8,5/10)
Piękne zwieńczenie roku. Tak się strasznie cieszę, że Nightwish wydał taką dobrą płytę, bo pamiętam ten zawód po DPP, te wszystkie obawy, sceptycyzm, które towarzyszyły mi/nam przez te wszystkie lata. Dlatego ten album wywołuje u mnie prawdziwą radość.
Moje płytowe oczekiwania na rok 2012:
Epica
Cradle of Filth
Black Sabbath
Delain
Liv Kristine
Moonspell (może, w końcu... no bo ile można czekać? ;p)
nowy projekt Arjena Lucassena