[phpBB Debug] PHP Notice: in file [ROOT]/includes/functions.php on line 4655: Undefined index: WHO_WISITED_TODAY
Ocean Souls • Zobacz wątek - MUZYCZNE PODSUMOWANIE ROKU 2011


Zaloguj


Strefa czasowa: UTC + 1


Teraz jest 20 maja 2025, o 11:03




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku
Autor Wiadomość
PostNapisane: 6 sty 2012, o 00:04 
Imaginaerum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 gru 2008, o 19:09
Posty: 2917
Lokalizacja: Wawka
Może nie jestem zbyt odpowiednią osobą, aby zaczynać taki temat, ale podejrzewam, że wiele osób zapomniało o tych podsumowaniach (podsumowania 2010 roku w ogóle nie ma, albo nie znalazłam). Już na wstępie zaznaczam, iż płyty będę opisywać całkowicie subiektywnie :) Ustaliłam sobie kolejność chronologiczną.

1. Stratovarius - Elysium (5/10)
Jakoś nie poruszył mnie zbytnio nowy Stratovarius. Ot takie zwykłe powermetalowe granie, które na dłużej utkwiło w mej pamięci. Płyta, do której raczej nie wrócę, może z wyjątkiem paru kawałków np. "Darkest Hours", "Infernal Maze" czy tytułowy osiemnastominutowy "Elysium". Chociaż słychać poprawę w stosunku do poprzednika "Polaris".

2. Sirenia - The Enigma of Life (1,5/10)
Ściągnęłam, przesłuchałam, usunęłam - tak w skrócie mogę opisać moją przygodę z tą płytą. Totalna porażka, zespół muzycznie leci na łeb i na szyję na samo dno z albumu na album. Musiałby stać się cud, Morten musiałby doznać jakiegoś olśnienia/objawienia, żeby się wygrzebać z tego dna.

3. Korpiklaani - Ukon Wacka (5/10)
Sytuacja podobna jak w przypadku Stratovariusa - ot takie zwykłe folkmetalowe granie, ale z małą poprawą w stosunku do poprzedniej płyty ("Karkelo"). Ciekawe, czy Korpiklaani zdołają jeszcze napisać coś odkrywczego w tym gatunku, bo potencjał był, ale jakoś tak się wypalił, brakuje świeżych pomysłów. Jedyne, czego można się spodziewać, to kolejnych piosenek o alkoholu :P A tych się całkiem dobrze słucha, nie tylko ze względu na tematykę :D Na tym albumie podobają mi się jedynie: "Tequila", "Päät Pois Tai Hirteen", "Surma".

4. Burzum - Fallen (3/10)
Po dobrym "Belus" ta płyta jest rozczarowaniem (chociaż spotkałam się też z wieloma pozytywnymi opiniami; no cóż, ten album widać można albo uwielbiać albo nienawidzić). Przede wszystkim Vikernes obrał na "Fallen" nowy kierunek w muzyce przechodząc w folk, zrezygnował z growlu, ryków i szczekań; podczas gdy na "Belus" czysty wokal pojawiał się miejscami, to na "Fallen" mamy do czynienia tylko z takim. Z jednej strony żałuję, że Varg już nie nagrywa płyt w stylu jego pierwszych dokonań, z drugiej zaś zdaję sobie sprawę, że nie jest to już możliwe.

5. Whitesnake - Forevermore (6/10)
Za bardzo z twórczością Whitesnake nie jestem obeznana (prócz tej płyty jedynie "Greatest Hits" :P), ale zeszłoroczne wydawnictwo całkiem mi się spodobało. Znalazłam w nim to, czego się spodziewałam, czyli klasycznego hard rocka i elementów rock'n'rolla. Niektóre kawałki mi się naprawdę spodobały np. "Love Will Set You Free", "Dogs in the Street", "Love and Treat Me Right", "Easier Said Than Done" czy tytułowy "Forevermore".

6. Within Temptation - "The Unforgiving" (8,5/10)
Jedna z moich ulubionych płyt zeszłego roku i płyt WT w ogóle :D Świetnie mi się jej słucha, od marca właściwie nie schodzi z mojego odtwarzacza na dłużej.

7. Leaves' Eyes - Meredead (6/10)
Płyta w porządku, przyjemnie się jej słucha. Dużo na niej jest folkowych brzmień, głównie irlandzkich i celtyckich. Także więcej utworów śpiewanych po norwesku. Utwory, które spodobały mi się najbardziej to: "Spirits' Masquerade", "Kråkevisa" (ten kawałek jest po prostu ciekawy sam w sobie, bo muzycznie to bardzo proste granie, bez żadnych udziwnień), "Velvet Heart" (proste, skoczne, wpadające w ucho), "To France", "Tell-Tale Eyes" (ładna balladka).

8. NeraNature - Foresting Wounds (8/10)
Kolejny z moich 'the best of 2011' albumów. Solowy debiut wokalistki Darzamat Agnieszki 'Nery' Góreckiej. Mówi się, że płyta ta jest bardzo 'kobieca', ale sądzę, że również mężczyźni znajdą dla niej coś dla siebie. Krążek typowo rockowy, czasem z ostrzejszymi momentami ("Broken"), czasem z łagodniejszymi ("Woman's Soul"). Głos Nery także jest niejednostajny, miejscami delikatny a miejscami potężny, co doskonale komponuje się z muzyką. Moim nieskromnym zdaniem Górecka posiada jeden z najlepszych głosów na polskiej scenie metalowej/rockowej. Na płycie znajduje się cover Garbage "The World Is Not Enough", ale autorskie kompozycje Polki również warte są posłuchania, zwłaszcza "Precious Now", "Some Air", "Shattered", wspomniany "Broken" czy "Dormant".

9. Arch Enemy - Khaos Legions (6,5/10)
Po bardzo dobrym "Rise of the Tyrant" nastąpił mały spadek, ale znając umiejętności Michaela Amotta i pozostałych członków grupy, nie można było się spodziewać słabej płyty. Na "Khaos Legions" dominują sprawdzone zagrywki, wiemy czego się spodziewać, ale tak jak powiedziałam - płyta nie jest słaba. To po prostu przyzwoite rzemiosło. Za to udało im się naprawdę fajne intro, które wspaniale otwiera płytę takim oto tekstem: "From the ashes of a corrupt undying world they raise like a phoenix, a godless entity. They are the Khaos Legions". Na uwagę moim zdaniem zasługują: "No Gods, No Masters", "Cruelty Without Beauty", "Bloodstained Cross", "Yesterday Is Dead and Gone".

10. Vader - Welcome to the Morbid Reich (5,5/10)
No nie powiem, żeby zachwycił mnie ostatni Vader, ale najgorzej też nie jest. Miał być powrót do korzeni z uwzględnieniem nowego brzmienia i świeżości, ale chyba do końca im nie wyszło to połączenie. Jednak WttMR nie jest płytą straconą, jest na niej parę ciekawych kompozycji, jak chociażby "Return to the Morbid Reich", "Come and See My Sacrifice", "Lord of Thorns", "Only Hell Knows" czy ponownie nagrany "Decapitated Saints".

11. Shadowside - Inner Monster Out (8,5/10)
Brazilian Metal Hurricane ponownie atakuje! Zespół z płyty na płytę jest coraz lepszy, przepowiadam mu światową sławę, myślę, że naprawdę jest godny uwagi i wart poznania i promowania. Zresztą w Brazylii już się na nich poznali - Shadowside jest niezwykle tam popularny, odebrał już też kilka tamtejszych nagród; również w Stanach stają się powoli rozpoznawalni, z Europą jest na razie trochę gorzej - ale myślę, że kilka tras koncertowych, nawet jako support jakiejś sławniejszej kapeli, i Stary Kontynent także podbiją.
Ale o płycie - świetne heavymetalowe granie z nutką thrashu tu i ówdzie. Wokalistka Dani Nolden ma niesamowicie mocny głos, który daje niesamowitą energię tej muzyce. Na "Inner Monster Out" w kawałku tytułowym śpiewają także gościnnie Björn Strid (Soilwork), Mikael Stanne (Dark Tranquility) i Niklas Isfeldt (Dream Evil), co w połączeniu z wokalem Dani daje mieszankę wybuchową i sprawia, że ten utwór jest jednym z najciekawszych, najbardziej zróżnicowanych utworów na płycie. Prócz tego polecam także "Angel With Horns", "Gag Order", "Habitchual", "In the Name of Love", "Whatever Our Fortune", "Waste of Life" (właściwie większość numerów z tej płyty mi się niesamowicie podoba :D).

12. Dream Theater - A Dramatic Turn of Events (4/10)
Krótko - nie podoba mi się ta płyta. Odkąd się ukazała jakoś straciłam zainteresowanie Dreamami, a samego ADToE przesłuchałam może ze 3-4 razy. Na chwilę obecną mam dosyć :P

13. Opeth - Heritage (?)
Nie daję tej płycie oceny, ponieważ nadal jestem nią skonfundowana. Znam tylko kilka albumów Opeth, ale "Heritage" jest dla mnie dziwny, inny, taki 'nieopethowy'. Pierwsze, co się rzuca w uszy, to zupełny brak growlu Åkerfeldta, który był chyba jedną z cech charakterystycznych tej kapeli. W ogóle brzmienie jest strasznie lekkie, nie ma tego kontrastu między ciężkością a lekkością i progresywnością. Zostaje tylko tzw. 'plumkanie'. Naprawdę, nie potrafię ocenić tej płyty.

14. Closterkeller - "Bordeaux" (7/10)
Pierwszy koncept w historii zespołu, koncept, którego z początku nie widać. Ale on tam jest, siedzi i tworzy naprawdę piękną choć smutną (typowo gotycką :P) opowieść. Dla mnie ten krążek był początkowo trudny w odbiorze, ale im więcej go słuchałam (i słucham nadal), tym bardziej mi się on podoba, odkrywam nowe rzeczy. Ale utwierdzam się w przekonaniu, że jest to płyta piękna, bardziej równa niż "Aurum", bardziej dopracowana, dojrzalsza, pełniejsza. Nastrój znakomicie komponuje się z tekstem i opowieścią - raz jest lekko i przyjemnie ("Halo Ziemia!"), raz ciężko i mroczno ("Kręgi czerwone"), raz po prostu przygnębiająco i nostalgicznie ("Jak łzy w deszczu"). Właściwie każdy utwór może urzekać, ale mi najbardziej do gustu przypadły: "Halo Ziemia!", "Kręgi czerwone", "Tyziphone", "Jak łzy w deszczu".

15. Megadeth - TH1RT3EN (7/10)
Po Megadeth nie można się spodziewać, że nagrają słaby album. To nie w ich stylu. "Trzynastka" to potwierdza. Jest thrashowo, jest szybko, jest gitarowo, jest Mustaine'owo :D Co tu dużo pisać, typowy Megadeth. Znowu można się zachwycać na ich nowym dziełem :) Moje ulubione utwory z tej płyty to "Public Enemy No. 1", "Fast Lane", Guns, Drugs & Money", "Whose Life (Is It Anyways?)", "Sudden Death".

16. Nightwish - Imaginaerum (8,5/10)
Piękne zwieńczenie roku. Tak się strasznie cieszę, że Nightwish wydał taką dobrą płytę, bo pamiętam ten zawód po DPP, te wszystkie obawy, sceptycyzm, które towarzyszyły mi/nam przez te wszystkie lata. Dlatego ten album wywołuje u mnie prawdziwą radość.


Moje płytowe oczekiwania na rok 2012:
Epica
Cradle of Filth
Black Sabbath
Delain
Liv Kristine
Moonspell (może, w końcu... no bo ile można czekać? ;p)
nowy projekt Arjena Lucassena

_________________
Manogerls newer sikajoooooom! :D
Daviduzz napisał(a):
Jak będzie straszna pogoda, lało, wiało, duszno i porno :)

VAGINAERUM! A DREAM EMPORIUM!

Turn loose the bladder and piss calm.

Rise of Perła and Gomorrah!


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 01:18 
Endless Forms Most Beautiful
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 kwi 2008, o 17:30
Posty: 4305
Całkowicie subiektywnie. Od ulubionego do lubianego najmniej.

1. Nightwish - Imaginaerum (9/10)

Powrót do formy, który uświadomił mi, że to wciąż jeden z moich ulubionych zespołów. Wszystko, co lubię w Nightwishu pojawiło się na nowym krążku. Mamy tu zarówno numery z rozbudowanymi kompozycjami jak i dobre, choć proste. Powróciła swego rodzaju magia, która przyciągnęła mnie niegdyś do muzyki Finów, a która na Dark Passion Play się zapodziała. Szczególnie powala mnie "Song Of Myself", który bez wahania wymieniłbym w czołówce ulubionych dokonań NW. Choć nie jest to jakaś wyjątkowo dobra płyta, subiektywnie jest u mnie na równi z Once i tylko troszkę za Century Child. Słucha mi się jej z ogromną przyjemnością.

Ulubiony numer: "Song of Myself"

2. Communic - The Bottom Deep (9/10)

Communic to zasadniczo jeden z niewielu bandów, który móglbym kupować w ciemno - są bardzo solidni w tym co robią. TBD wykracza jednak poza ramy "solidności"; dużym plusem jest wyraźna zwyżka formy wokalnej Oddleifa, który na nowym albumie próbuje wielu rzeczy, jakie wcześniej w muzyce Norwegów się nie pojawiały. Całość sprawia sporo lepsze wrażenie niż Payment of Existence i jedyne, czego żałuję, to że w Polsce ni widu, ni słychu koncertu...

Ulubiony numer: "Wayward Soul"

3. Dream Theater - A Dramatic Turn of Events (8/10)

I trzecie miejsce dla tego bandu to zaprawdę porażka u mnie, szczególnie, ze wielu albumów z tego roku nie słuchałem... Ale co tu gadać, ADToE to dla mnie rozczarowanie roku. Breaking All Illusions i Lost Not Forgotten to strasznie fajne numery, ale poza tym całość sprawia wrażenie pozbawionego pomysłu, odtwórczego, nieodkrywającego nic nowego. Wydaje mi się, że zabrakło czegoś absolutnie miażdżącego - nawet najsłabsze albumy DT zawierały utwory, które wyraźnie odstawały poziomem i ocierały się o geniusz (WDADU - Only A Matter of Time; FII - Lines In The Sand; Octavarium - tytułowy). Tutaj tego brakuje. Solidne, konkretne progowe granie, niemniej niezbyt zapadające w pamięć. Co nie zmienia faktu, że to wciąż album DT, więc słucha się tego nadzwyczaj dobrze.

Ulubiony numer: "Breaking All Illusions"

4. Florence + The Machine - Ceremonials (8/10)

Drugi album Brytyjki to ciekawa indie rockowa pozycja, która jednak nie jest żadnym znaczącym krokiem naprzód względem debiutu. To nie jest powód do zbyt głośnych narzekań... jeszcze. W końcu to dopiera druga płyta, więc formuła nie zużyła się jeszcze za bardzo - niemniej z tego powodu jest to nagranie o klasę gorsze od debiutanckiego "Lungs", właśnie przez brak tamtejszej świeżości. Anyway, bardzo dobra, świetna od strony wokalnej, w specyficznej stylistyce muzyka.

Ulubiony numer: "No Light, No Light"

5. Lady GaGa - Born This Way (7+/10)

A tu psikus. :P Do premiery tej płyty nie przejmowałem się twórczością tej pani, uznając ją za bylejaką amerykańską gwiazdeczkę. Jednakowoż, usłyszawszy "Americano" z nowego albumu zastanowiłem się nad tą opinią i postanowiłem ją zderzyć z muzyką. Bardzo przyjemne zaskoczenie! Zróżnicowana płyta, czerpiąca z wielu stylistyk (od techno, przez pop - zarówno "nowoczesny" jak i bardziej oldschoolowy - po rockowe motywy pokroju solówki Briana Maya w "You And I"). Kompozycje z reguły są nawet interesujące, refren składa się z kilku różnych elementów, a niektóre rzeczy (jak pobrzmiewające w tle chóry w "Bloody Mary", używanie różnych języków w bardzo fajny sposób korespondujące z klimatem kawałka; np. niemieckie melorecytacje w rytmicznej łupance "ScheiBe") pozytywnie zaskakują. Jest melodyjnie, jest zróżnicowanie, a GaGa pokazuje, że umie śpiewać ("Hair"). Podoba mi się to.

Ulubiony numer: "Bloody Mary"

6. Devin Townsend Project - Ghost (7+/10)

Devin w dość ciekawym, ambientowym, lirycznym wydaniu. Utwory spokojne, relaksujące, przyjemne. Plus, uważam że głos tego wokalisty - IMO jednego z najlepszych w progmetalu - we właśnie takich, lekkich utworach radzi sobie najlepiej. Wleci jednym uchem, wyleci drugim, ale dobrze zrobi. ;)

Ulubiony numer: "Fly"

7. Sons of Seasons - Magnisphyricon (7/10)

Obecność tej pozycji to rezultat moich niedawnych poszukiwań czegoś symphonic metalowego, co nie jest zbyt znane, a czego da się słuchać. SoS miesza metal symfoniczny z progiem (więcej jest jednak tego drugiego, choć w sumie zależy od numeru) i wychodzi mu to całkiem zacnie. Na uwagę zasługuje dobry wokal, przypominający miejscami dość mocno Matsa Levena (Amaseffer, dawniej Therion), co jest sporą rekomendacja. ;) Również klawisze grają zacne rzeczy i pokazują, że do takiej stylistyki nie muszą pasować tylko motywy na trzech dźwiękach (hi, Tuomas). Kilku utworów słucha się naprawdę nadzwyczaj dobrze, inne niestety rozpełzają się w monotonną, progresywną-ale-pozbawioną-pomysłów papkę. Niemniej, siódemka się należy. ;)

Ulubiony numer: "Sanctuary"

8. Within Temptation - The Unforgiving (6/10)

Rozczarowanie roku #2. Liczyłem na kolejna fajną, symphonic metalową płytę, może nierówną, ale miejscami naprawdę miażdżącą. Zamiast tego WT zaprezentowali średniawy, byle jaki pop-rock, którego słucha się OK, ale nic ciekawego sobą nie prezentuje. Przy The Heart of Everything twierdziłem, że WT pokazało, że jak chce, to potrafi stworzyć coś fenomenalnego. Teraz pokazało, że już nie chce. Szkoda. :(

Ulubiony numer: "In The Middle of The Night"

9. Devin Townsend Project - Deconstruction (6/10)

Drugi album DTP w zestawieniu to całkowite przeciwieństwo pierwszego, i jednocześnie przedziwna płyta. Chwilami mam wrażenie, że to nieskoordynowane wrzaski i łupanie gitar, chwilami natomiast oszałamia pomysłami. Powiem szczerze, w całości wysłuchałem tego raz, i pod koniec regularnie bolały mnie uszy. Nie oznacza to jednak, że odradzam słuchanie tej płyty! O nie, przynajmniej szesnastominutowej suity "The Mighty Masturbator" zdecydowanie warto wysłuchać. Zresztą utwory osobno, robią pozytywne wrażenie. W całości jednak asłuchalne.

Ulubiony numer: "The Mighty Masturbator"

10. Closterkeller - "Bordeaux" (2/10)

Bida z nędzą. Aurum po jakimś czasie uznałem za słuchalne, więc Bordeaux dałem trochę więcej szans, ale nic z tego - ta płyta jest naprawdę okropna. Anja chyba brzmi coraz gorzej, do tego jest już tak okropnie zmanierowana i sięga po zagrywki wokalne które jej tak strasznie nie wychodzą, że całkowicie kładzie skoncentrowane wokół niej, w sumie nieciekawe utwory. Sorry, I'm out.

Ulubiony numer: "Halo Ziemia!" (bo jest umiarkowanie przyjemny)

Tyle. Posłuchiwałem jeszcze:

Stream of Passion - Darker Days
Symphony X - Iconoclast
Mastodon - The Hunter
Leaves' Eyes - Meredead
Sirenia - Enigma of Life
Bjork - Biophilia

ale nic mnie w nich nie przyciągnęło i nie zachęciło do uważniejszego przesłuchania, więc dałem sobie spokój.


Nadzieje na 2012? Całkiem spore! :)

Amaseffer - When The Lions Leave Their Den
Diablo Swing Orchestra - Pandora's Pinata
Epica - Requiem for the Indifferent
nowy Arjen
film Imaginaerum
nowe Fates Warning
nowy Threshold
nowa Madonna
nowa Cher
nowe The Gathering

_________________
Riding hard every shooting star
Come to life, open mind, have a laugh at the orthodox
Come, drink deep let the dam of mind seep
Travel with great élan, dance a jig at the funeral


Ostatnio edytowano 6 sty 2012, o 02:41 przez Fristron, łącznie edytowano 6 razy

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 02:51 
Imaginaerum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 gru 2008, o 19:09
Posty: 2917
Lokalizacja: Wawka
Fristron napisał(a):
4. Florence + The Machine - Ceremonials (8/10)

Drugi album Brytyjki to ciekawa indie rockowa pozycja, która jednak nie jest żadnym znaczącym krokiem naprzód względem debiutu. To nie jest powód do zbyt głośnych narzekań... jeszcze. W końcu to dopiera druga płyta, więc formuła nie zużyła się jeszcze za bardzo - niemniej z tego powodu jest to nagranie o klasę gorsze od debiutanckiego "Lungs", właśnie przez brak tamtejszej świeżości. Anyway, bardzo dobra, świetna od strony wokalnej, w specyficznej stylistyce muzyka.

Ulubiony numer: "No Light, No Light"

Przypomniało mi się, że tego albumu też słuchałam :D Tylko za bardzo skupiłam się na rocku i metalu, więc wyleciał mi z głowy ;) Mi się "Ceremonials" bardzo podoba, nawet bardziej mi weszło niż "Lungs" :) Ale zbytnio nie siedzę w tej muzyce, żeby móc ocenić; po prostu przyjemnie mi się tych płyt słucha. Utwory? "No Light, No Light", "What the Water Gave Me", "Only If for a Night", "Seven Devils".

_________________
Manogerls newer sikajoooooom! :D
Daviduzz napisał(a):
Jak będzie straszna pogoda, lało, wiało, duszno i porno :)

VAGINAERUM! A DREAM EMPORIUM!

Turn loose the bladder and piss calm.

Rise of Perła and Gomorrah!


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 02:55 
Endless Forms Most Beautiful
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 kwi 2008, o 17:30
Posty: 4305
Jeszcze "Spectrum" i "All This And Heaven Too" są świetne. Ale Lungs było pierwsze i ustawiło całą stylistykę w jakiej F+TM się porusza, a na Ceremonials nie ma żadnej ewolucji. Też nie siedzę w takiej muzyce, ale wystarczy znać obie płyty tej pani, by słyszeć, że zasadniczo nic się nie zmieniło.

_________________
Riding hard every shooting star
Come to life, open mind, have a laugh at the orthodox
Come, drink deep let the dam of mind seep
Travel with great élan, dance a jig at the funeral


Ostatnio edytowano 6 sty 2012, o 02:56 przez Fristron, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 03:11 
Imaginaerum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 lis 2005, o 19:42
Posty: 2994
Lokalizacja: Nowa Huta.
PannaKokosowa napisał(a):
Z jednej strony żałuję, że Varg już nie nagrywa płyt w stylu jego pierwszych dokonań, z drugiej zaś zdaję sobie sprawę, że nie jest to już możliwe.


Toć chyba nie słyszała najnowszych wypocin Varga, czyli ponownie nagranego któregoś klasyka, bodajże Det Som Engang Var... ;) TOTALNIE niepotrzebny album. Ale w starym stylu.


Ostatnio edytowano 6 sty 2012, o 03:15 przez Charism, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 11:53 
Imaginaerum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 gru 2008, o 19:09
Posty: 2917
Lokalizacja: Wawka
Fristron napisał(a):
Jeszcze "Spectrum" i "All This And Heaven Too" są świetne. Ale Lungs było pierwsze i ustawiło całą stylistykę w jakiej F+TM się porusza, a na Ceremonials nie ma żadnej ewolucji. Też nie siedzę w takiej muzyce, ale wystarczy znać obie płyty tej pani, by słyszeć, że zasadniczo nic się nie zmieniło.

To prawda, ale nie wiem, jaką ewolucją można poczynić w takim gatunku jak indie rock (zanim nie posłuchałam F+TM nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje ;O). Dla mnie po prostu ona nagrywa wciąż w tym samym stylu/gatunku i tyle.

Charism napisał(a):
Toć chyba nie słyszała najnowszych wypocin Varga, czyli ponownie nagranego któregoś klasyka, bodajże Det Som Engang Var... ;) TOTALNIE niepotrzebny album. Ale w starym stylu.

Nie słuchałam, ale słyszałam o nim. Ale to są stare rzeczy, stare kawałki; mi chodziło o nową muzykę, a nie jakieś kolejne składanki.

_________________
Manogerls newer sikajoooooom! :D
Daviduzz napisał(a):
Jak będzie straszna pogoda, lało, wiało, duszno i porno :)

VAGINAERUM! A DREAM EMPORIUM!

Turn loose the bladder and piss calm.

Rise of Perła and Gomorrah!


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 13:21 
Once
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 29 cze 2011, o 11:26
Posty: 953
PannaKokosowa, Delain wydaje nowy album ? ależ ja do tyłu z informacjami jestem :D Fristron, + za GaGę :D

_________________
Sequel to nagramy za rok. Matury.

~Pornelia

- Jaki był tragizm w Makbecie?
- Ucięli mi cycki.


~Pornelia egen.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 13:26 
Imaginaerum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 gru 2008, o 19:09
Posty: 2917
Lokalizacja: Wawka
xhonek napisał(a):
PannaKokosowa, Delain wydaje nowy album ? ależ ja do tyłu z informacjami jestem :D

Tak, "We Are the Others" jakoś w kwietniu chyba, bo już pod koniec miesiąca ruszają w trasę, podczas której wystąpią także w Polsce - 28.04. w warszawskiej Progresji. Jestem ciekawa nowego albumu, ponieważ poprzedni mi się nie spodobał, ale pierwszy lubię. Na koncert raczej nie pójdę, bo będę oszczędzać pieniądze na Pragę ;)

_________________
Manogerls newer sikajoooooom! :D
Daviduzz napisał(a):
Jak będzie straszna pogoda, lało, wiało, duszno i porno :)

VAGINAERUM! A DREAM EMPORIUM!

Turn loose the bladder and piss calm.

Rise of Perła and Gomorrah!


Ostatnio edytowano 6 sty 2012, o 13:27 przez PannaKabaczkowa, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 13:37 
Once
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 29 cze 2011, o 11:26
Posty: 953
Bilety na Delain drogie raczej nie są - postaram się być (hehe - dzień po moich urodzinach :D). Poza tym to sobota, więc może mi się uda...

_________________
Sequel to nagramy za rok. Matury.

~Pornelia

- Jaki był tragizm w Makbecie?
- Ucięli mi cycki.


~Pornelia egen.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 14:33 
Dark Passion Play
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 wrz 2008, o 17:48
Posty: 1295
Jak zwykle przy takich podsumowaniach nie mam właściwie o czym pisać, bo zeszłorocznych krążków przesłuchałam... słownie trzy. :lol: Poza Nightwishem, o którym już wystarczająco dużo na tym forum napisano - "The Bottom Deep" Communica (znakomity album!) i "A Dramatic Turn of Events" Dream Theater (tutaj również rozczarowanie roku, choć płyta nadal trzyma poziom, którego od Amerykanów można oczekiwać).

A czego wypatruję w tym roku? Te najważniejsze nadzieje w zasadzie też są tylko trzy. Przede wszystkim "Clockwork Angels" Rush, czyli nowy album mojego ulubionego zespołu. :D Ponadto "When the Lions Leave Their Den" Amaseffera oraz nowy krążek Arjena.

_________________
If we burn our wings flying too close to the sun
If the moment of glory is over before it's begun
If the dream is won, though everything is lost
We will pay the price, but we will not count the cost


"Sikasz? Bo polityk nie." :lol:


Ostatnio edytowano 6 sty 2012, o 14:34 przez Czarna Carmen, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 15:52 
Imaginaerum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 lis 2005, o 19:42
Posty: 2994
Lokalizacja: Nowa Huta.
To i ja coś wypocę. : P

Na początek zakończenie, czyli nadzieje na 2012.

- Die Antwoord - Tension.
- Nowy Antimatter, choć poprzedni, bez Duncana mi się nie bardzo podobał.
- Nowa Anathema.
- Hans Zimmer - The Dark Knight Rises
- Nowe The Prodigy.
- Nowa Tristania (choć raczej 2013).
- Nowy Shining (SWE).
- Nowy Tiamat
- Nowy Portishead
- Nowy Moonspell.

I przechodzimy do roku 2011. Roku rozczarowań. Oczekiwania były spore, ale w większości zawiodły. Do sedna. Zapoznałem się z 22 albumami, opiszę tylko niektóre z nich, lista pozostałych poniżej. Tak miałem zrobić, ale z rozpędu opisalem po krótce wszystkie. ; p I jako, że na muzyce się nie znam, a oceniać lubię, moje oceny odzwierciedlają mój poziom lubienia danego albumu.


22. Czesław Śpiewa - Czesław Śpiewa Miłosza 2/10

Skoro bardzo lubię Debiut, a POP nawet bardziej, to byłem pozytywnie nastawiony i po prostu ciekawy tego albumu. I Zawód na całej lini. Utwóry to zlepki zupełnie niedokończonych pomysłów na melodie, bez żadnego sensu, ani mysli przewodniej. Jeden plus za któryśtam utwór, którego dało sie słuchać. Nie pamietam jednak który, album wywalilem po czterech przsłuchaniach.

21. Sirenia - The Enigma of Life 3/10

Nie lubię Sirenii, ale aż takiej słabizny to się nie spodziewałem.


20. Hans Zimmer - Pirates of the Caribbean: On Stranger Tides 5/10

Po wspaniałych, pompatycznych, ciekawych i rozdmuchanych soundtrackach do Piratów 2 i 3, oraz genialnej Incepcji spodziewalem się czegoś naprawdę dobrego. I to mnie zgubiło. Bo na tym albumie dominuja motywy z ... pierwszego filmu, z muzyką autorstwa Klausa Badelta. Nowoscią jest Duet Rodrigo i Gabriela ze swoimi gitarami akustycnzymi oraz motyw syren... ale to za mało, zdecydowanie za mało.

16. Children of Bodom - Relentless Reckless Forever 6/10

Udany powrót do średniojakości bo bardzo słabym poprzednim albumie.

16. Pain - You Only Live Twice 6/10

Najlepsze na tej plycie są o dziwo... remixy. Utrzymane w klimatach.. bo ja wiem? Disco popu lat 90.

16. Samael - Lux Mundi 6/10

To samo co na poprzednich 2 albumach nie licząc Above. Fajne, ale bez polotu, ani oryginalności.

16. Anathema - Falling Deeper 6/10

I kolejny zawód. WHBWH jest moim ulubionym albumem Anathemy, a Hindsight jest na miejscu drugim... Niestety. Poskracane, pocięte, pseudosymfoniczne kompozycje mnie nie przekonują. Na plus zdecydowanie Kingdom. Reszta albo ujdzie, albo 'nieujdzie'...


11. My Riot - sweet_noise 7/10
Dokladnie to, czego się spodziewałem - fajne, energetyczne, sweet noisowe granie.

11. Nightwish - Imaginaerum 7/10
Fajny album. Fajniejszy od DPP, ale bez rewelacji.

11. Norther - Circle Regenerated 7/10

Pierwszy album po odejściu wokalisty/gitarzysty prowadzącego Petriego Lindroosa.... I o dziwo album ze wsech miar fajniejszy niz poprzedni. Choć utwory sa bardziej 'poppy' w wymowie, to i tak stanowią większą wartosć niż utwory na 'N'. Jestem zadowolony. Choć do wspaniałości Death Unlimited temu albumowi daleko.

11. Septic Flesh - The Great Mass 7/10

Communion dałem 10/10. Tutaj jest jednak przerost formy nad treścią, zbyt wolne tempa, brak przyspieszeń, wyrazistych melodii... To nie jest zły album i nawet mi sie podoba, ale liczyłem na pretendenta do albumu roku. Przeliczyłem się mocno.

11. Robots in Disguise - Happiness V Sadness 7/10

Zawód. Choc oczekiwań nie miałem wysokich, to liczyłem na przyjemny album jak dwa poprzednie. Tym razem dostałem jednak pół albumu bardzo fajnego, a poł zwyczajnie nudnego. Do tego minusem jest jego długość, tylko 31 minut...

4. Moonsorrow - Varjoina kuljemme kuolleiden maassa 8/10

Kolejne rozczarowanie. Moonsorrow to klasa sama w sobie. Walka o album roku za każdym razem kiedy cos wydają. I nagrali kolejny świetny album. Tylko...czegoś zabrakło. Może melodyjnosci? Szkoda.

4. IAMX - Volatile Times 8/10

Album... dość przecietny. Jest na nim pare utworów wyróżniajacych się (na plus) - Bernadette, Music People - większośc jest jednak średnia. Poza jednym. Utworem tytułowym. Najfajniejszym w całej dyskografi. To on podwyższa ocene temu albumowi o aż 2 oczka. Poza tym - dziwna z nim jest historia. Bo usłyszałem go po raz pierwszy przed premierą, kiedy nawet jeszcze zaden utwór nie wyciekł do sieci.. a usłyszałem go w naszej poczciwej Trójce. Bardzo miłe zaskoczenie. : )

4. Ulver - Wars of the Roses 8/10

Największy zawód tego roku. Ulver. Kiedyś nie trzba było mówić nic więcej. Dzisiaj trzeba jednak powiedziec, że nagrali album bardziej 'przystępny', piosenkowy. DO tego krótki, 45 minut.. ale ost 15 minut to blablanina nowego członka zespołu z dziwnymi ,często akusmatycznymi dźwiękami w tle. Stąd więc 'tylko' 8/10. (i to był moj 3 i ostatni pretendent do płyty roku).

4. Devin Townsend - Deconstruction 8/10

Zaskoczenie. Nie spodziewałem sie, że w ogóle zainteresuję sie tym albumem, ale ktoś na forum behemotha podał linka do utworu z Ihsahnem (Juular) i bardzo mi sie spodobał. Sprawdziłem wiec całość. I jest... dziwnie. Niektórych utworów słuchać sie nie da, są tak miażdzącą nawałnicą dźwięków, inne zaś są przecudowne - jak wspomniany już Juular, czy ponad 16 minutowy Mighty Masturbator. Dodam tylko, że muzycnie jest to połączenie death metalu z elektroniką, orkiestrą symfoniczą i chórem w baaaardzo dziwnym, 'ześwirowanym' sosie.

4. Alexandre Desplat - Harry Potter and the Deathly Hallows, Part 2 8/10

Dobry OST, pasujacy do filmu i ze specyficznym klimatem Desplata, który ostatnio bardzo polubiłem.

4. Julia Marcell - June 8/10

Kolejne zaskoczenie, nie znałem wcześniej tej artystki. Album jednak jest zupelnie inny niz to co robiła wcześniej. Sporo elektroniki, świetne melodie, niegłupie teksty, świetny głos, ciekawe kompozycje i aranzacje. Super!

4. Ljungblut - Over Skyene Skinner Alltid Solen 8/10

Ot, Ljungblut. Jak zawsze dobry. Choć tym razem bardziej piosenkowy i w całosci po norwesku. Nie stracił jednak nic ze swego klimatu.

2. Within Temptation - The Unforgiving 9/10

Pozytywne zaskoczenie roku. Nie słucham WT, nie lubię Sharon, nie podoba mi się jej głos, nie podobają mi sie melodie, warstwa muzyczna po Enter też jest nieciekawa. Tak mowiłem zanim zapoznałem się z tym albumem. Teraz juz uwielbiam głos Sharon (ale i tak tylko na tym albumie). Melodie są kapitalne, album ma mnóstwo energii, jest cholernie pozytywny i po prostu bardzo fajny, bardzo przyjemny. : )

2. Tom Waits - Bad As Me 9/10

Tom Waits w formie! Właściwie to chyba nigdy nie był nie=w=formie, ale to co innego. Znam tylko 3 jego albumy, Alice, Blood Money i Bad As Me, jednak ten trzeci jest zdecydowanie najfajniejszy. Każdy utwór inny, każdy oryginalny i w jakiś sposo poruszający. Aż 4 ballady, (które nie dorównują jednak poziomem utworowi Poor Edward), każda bardzo fajna, każda inna.

1. Shining(SWE) - VII - Född förlorare 10/10

No i mój album roku. Shinning, Depressive Black Metal, w bardziej przystępnej formie. Całkiem spora jak na nich ilość czystych wokali, melodie... to tylko sprawia, ze albumu słucha sie jeszcze lepiej niz V:Halmstad, czy IV:The Eerie Cold. Poziom depresyjnosci został utrzymany, za to panowie sie opamietali i zmniejszyli ilość solówek - teraz kazda jest pasujaca i przemyslana, nie to co na VI:Klagopsalmer.


Dodam jeszcze tylko, ze z ubiegłorocznych muszę jeszcze osłuchać się z albumem Alternative 4 - The Brink, czyli powrót Duncana Pattersona do grania jak na Anathemowych The Silent Enigma, czy Alternative 4 w połączeniu z 3 albumem Antimatter. Baaardzo mi sie podobaja te dźwięki. Shining chyba jednak będzie ciężko przebić.


Ostatnio edytowano 6 sty 2012, o 15:54 przez Charism, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sty 2012, o 17:37 
Imaginaerum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 lut 2009, o 20:00
Posty: 2168
PannaKokosowa napisał(a):
13. Opeth - Heritage (?)
Nie daję tej płycie oceny, ponieważ nadal jestem nią skonfundowana. Znam tylko kilka albumów Opeth, ale "Heritage" jest dla mnie dziwny, inny, taki 'nieopethowy'. Pierwsze, co się rzuca w uszy, to zupełny brak growlu Åkerfeldta, który był chyba jedną z cech charakterystycznych tej kapeli. W ogóle brzmienie jest strasznie lekkie, nie ma tego kontrastu między ciężkością a lekkością i progresywnością. Zostaje tylko tzw. 'plumkanie'. Naprawdę, nie potrafię ocenić tej płyty.


Najnowsze dokonanie Opeth to chyba najbardziej kontrowersyjny krążek w dorobku Szwedów. Jedni chwala go, że jest piekny dla innych zbyt rozlazły i zbyt zrzynający z klasyki rocka progresywnego. Subiektywnie jak na moje ucho bardzo niedopracowany, rozlazły, nieskładny krążek. Opeth zatracił na swojej wyjatkowości, która polegała na ładnym łaczeniu akustycznych motywów z deathową nawalanką i potężnym growlem Akerfelda. Teraz to jest zwykłe smęcenie. IMHO "Mornigrise" czy "Blackwater Park" to kwintensencja twórczości Opeth.


Ostatnio edytowano 6 sty 2012, o 17:39 przez Lalena, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron