To ja się wyłamię i powiem, że moim zdaniem straszna susza w tym roku. Wiele nie przesłuchałem (jakieś 10) ale w poprzednim roku sytuacja była analogiczna ale pojawiły się 2 świetne płyty (
Cień chmury nad ukrytym polem i
Push the Sky Away) i 2 dobre (
Późne królestwo i
The Raven That Refused to Sing), a w 2014 niestety nic. Wszystko przeciętne lub gorzej.
Mamy:
Regenerator 3017 jednego z najlepszych zespołów neoprogresywnych lat 80, Djam Karet - jawny hołd złożony Soft Machine z płyt
Six i
Seven przyprawiony floydiańskimi solówkami. Jedyna płyta której słuchałem długo, niestety tylko dlatego że mam słabość do gatunku, bo obiektywnie rzecz biorąc nie lepsza od
Pale Communion (skoro już o tym: mamy niezły otwieracz zrujnowany przez pasującą jak pięść do oka muzyczną masturbację "patrzcie jacy jesteśmy prog rockowi!!" w intro, "Cusp of Eternity", o którym sam Arjen Lucassen powiedziałby, że jest nadmiernie kiczowaty, "Faith in Others", udaną inspirację "The Raven That Refused to Sing" i... tyle jeśli chodzi o wyróżniające się kompozycje, reszta bezwartościowa).
Ultra-nudny debiut electro-rockowego ††† (a może ja po prostu nie lubię gatunku).
Terrestrials Sunn O))) i Ulver, tak dopieszczony i "do"-produkowany, że ledwo zwracający uwagę (pewnie sprawdziłby się jako soundtrack do filmu).
The Hunting Party Linkin Park, plus za jakieś ambicje ale zespół stoi w rozkroku, ani to metalowe, ani alternatywne, ani popowe, takie nijakie.
Walking on a Flashlight Beam Lunatic Soul. Duda wziął wszystko co najlepsze z jego dwóch naprawdę dobrych solowych płyt, wypieprzył to w cholerę i w zamian dorzucił tonę elektroniki. Pierwsza połowa otwieracza daje nadzieje na klimatyczny ambient/post-rock, ale potem, oprócz fajnego singla "Cold" i hipnotycznej melodii w refrenie "Gutter" - równia pochyła, z
arcybanalnym "Treehouse" i pretensjonalnym dwunastominutowym "Pigmalion's Ladder" na czele.
O
Music Inspired by The Life and Times of Scrooge nie będę się wypowiadał, bo z grubsza wszystko zostało już powiedziane.
Pominę też
The Endless River. Kto słyszał ten wie.
Kolejny poboczny projekt Mike'a Pattona, tētēma, wydał w ubiegłym roku swój debiut,
Geocidal, i w sumie jest to, nawet jeśli nie nowatorska, to przynajmniej bardzo stymulująca płyta. Taki
Anonymous Tomahawk podlany gęstym elektroniczym sosem. W obliczu braku konkurencji - polecam!! Choćby ze względu na wokal Pattona, który po prostu nigdy się nie nudzi.
Poza innowacyjnym systemem sprzedaży druga solowa płyta frontmana Radiohead,
Tomorrow's Modern Boxes, niczym nie zachwyca. To po prostu kolejna, która już? trzecia? czwarta? płyta w tej samej stylistyce histerycznego elektro-rocka, z tym że dla odmiany pozbawiona wpadających w ucho melodii, więc nie nadaje się nawet do zmywania naczyń.
Wiem że forum nie obfituje w fanów Trenta Reznora, więc powiem tylko że soundtrack do
Gone Girl to ambient w dobrym wydaniu ale daleki od geniuszu poprzedników.
Zeszłoroczny kandydat do płyty roku Kuba Ziołek wydał jesienią dziesięciominutowego singla pod tytułem "Stara Rzeka", bez rewelacji, taki tam b-side.
Podsumowując: lepiej żeby
Endless Forms Most Beautiful to było coś naprawdę dobrego!!!