Ivanhoe napisał(a):
Muszę przyznać, że kapela mnie zaciekawiła (o ile takie coś w tym gatunku jest możliwe), co już jest sporym sukcesem. Trzeba obiektywnie stwierdzić, że ten zespół wszystkie istniejące patenty w symfonicznym metalu wykorzystuje i prezentuje bez zastrzeżeń i na poziomie technicznym, do którego nie możńa się przyczepić. Bardzo dobrze wypada tutaj klawiszowiec Renato Trinkler, którego partie nie muszą się wstydzić porównania (pod względem techniki oczywiście) z tym, co gra(ł) Tłomas. Irytuje trochę monotonia jego aranżacji. Pozwala sobie na nieco szaleństwa w końcowym (obok drugiego najlepszym) numerze, gdzie jednak brzmienie fletni pana mogłoby być lepsze, bardziej żywe i autentyczne. Wypada mi zbyt blado i sztucznie. Ogólnie jednak śmiga ciągle po tych samych skalach i posługuje się kilkoma motywami, które nieznacznie zmienia. Natomiast dobrze radzi sobie z różnorodnym tempem, do którego potrafi się idealnie dopasować swoją grą. Poza tym bardzo ładnie wychodzi mu współpraca z gitarzystą (Odilo von Ins). Obaj tworzą zgrany duet, w którym udzielają się mniej więcej po równo. Dobrze, że produkcja nie eksponuje niepotrzebnie syntezatorów i stawia na równowagę między tym instrumentem a gitarą, co potwierdza też udany instrumental.
Jeśli porównać poziom gitarzysty z Emppu to otrzymamy remis. Chociaż nie... Von Ins nie spierdolił żadnej solówki (a wręcz przeciwnie -> patrz: ostatni numer), więc pomimo tego że nie gra technicznie lepiej niż Vuorinen, trzeba postawić go wyżej. Pod względem stosowanego brzmienia gitarzysta szwajcarskiego zespołu też wypada lepiej. Nie ma plastikowego przesteru, polukrowanych efektów cyfrowych i innego efekciarstwa dla emo-młodzieży.
Pod względem śpiewu jest OK. Wokalistka ma niezłe możliwości i dobry warsztat. Mogłaby się jednak postarać nieco więcej eksperymentować ze swoim głosem. Jest momentami zbyt monotonnie; przydałyby się też bardziej zróżnicowane linie melodyczne.
Generalnie trzeba to podsumować tak: gdyby nie było tego, co stworzył Nightwish, taki zespół w ogóle by nie powstał, bo inwencją twórczą nie grzeszą. Obiektywnie nie można wystawić więcej niż 6-7/10 bo własnego wkładu praktycznie brak (poza tym, że muzycy prezentują jakiś poziom, co niestety standardem w dzisiejszych czasach nie jest). Za to słychać, że uczą się szybko i może w przyszłości coś z nich wyrosnąć. Jeśli poprawią się pod względem kompozycyjnym, to widzę szanse, że jakaś ich płyta stanie na mojej półce.
A najlepsze jest to, że gdyby wywalic nazwiska i parę szczegółów, to ten tekst można by z powodzeniem odnieśc również do AD