AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! O żeeeeeeeeeeesz w moooooooooooooooordęęęęęęęęęęęę jeeeeeeeeeeeeeeeżaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! O matko... Uffffffffffff....... uffffffff..... Gdzie jest moja szczęka???????????
Koncert był po prostu FE-NO-ME-NAL-NY!!!!!!!!

PRZEOGROMNE dzięki dla Mirki za zdobycie czarnych pasków dla całej naszej łódzko-białostocko-sochaczewskiej ekipy i ogólnie za całokształt

. MAY THE FORCE BE WITH YOU!!!!!!!!!!!!!!!!!!

W ogóle dzięki Wam wszystkim, całej siódemce, byliście FANTASTYCZNI

.
Co do samego koncertu: Robert bynajmniej nie przesadza z tymi paroma metrami, na dodatek stałam w punkcie, z którego roztaczał się jakże malowniczy widok na keyboard Tuomasa

I ten komfort, którego nie ma przy oglądaniu nagrywanych koncertów, że można patrzeć na kogo tylko ma się w danej chwili ochotę: zwiewno-powiewną Tarję (ten czerwony płaszczyk, arrrrrrr, jak dla mnie nie mogła włożyć nic fajniejszego; spokojnie panowie, nic mi nie jest

), Tuomasa szalejącego nad klawiszami (reanimacja, niah, niah... czy on miał biodrówki?????

), Marco pomykającego sobie po scenie w skarpetkach w czaszki i pociągającego wódeczkę (czy ta druga flaszka to była żubrówka?

), Jukkę z uczuciem nawalającego w bębny i talerze i słodziutko rozkosznego Emppu (kochany chomiczek chyba się do mnie szczerzył

). Czuło się fantastyczną szczerość grania, a jednak mimo tego, że koncert nie był wyreżyserowany (jak to miało miejsce przy IM), publiczność niemal jadła grupie z ręki. Tarja macha — wrzask i wszystkie ręce w górze, Marco rzuca greps — to samo, Tuomas podnosi rękę, by pokazać, że jest OK — wszystkie ręce przede mną (i za mną pewnie też) w górze, a wrzaski osiągają apogeum

Co się tyczy seta, można żałować, że jednak trochę go okroili (szkoda zwłaszcza DBP i BTC), ale te 12 utworów, które zagrali wystarczająco dało mi po głowie. Oszaleć można było już na DCOW, na Ever Dream prawie odleciałam, później GENIALNY cover Floydów (AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!), Wishmaster (mam nadzieję, że nie mylę kolejności, ale ja naprawdę w pewnej chwili straciłam poczucie wszystkiego

) , Kinslayer i Planet Hell, na których zdarłam do cna gardło i prawie odpadły mi ręce

, STD — i Robert, wcale, ale to wcale nie przesadza z tym moszowaniem, wreszcie sobie na maxa pomachałam

, solówka na klawiszach w Nemo (Mirka, ja też nie wytrzymałam i zaczęłam grać sobie w powietrzu, hje, hje

), w końcu euforyczne GLS, na którym wreszcie się rozbeczałam

i na deser Aniołek. Jak już wspomniał Deris: niby taki ten utwór kontrowersyjny, a publiczność szalała jak wściekła (jakiś nieszczęsny człowiek za mną dostał w twarz moimi mokrymi włosami, mam nadzieję, że przeżył

). A potem niestety... koniec, i szok, i brak możliwości ujęcia w słowa tego, co właśnie się stało. Ale przy tak wspaniałej publiczności jak ta w Chorzowie, pozostaje mieć nadzieję, że NW powróci do Polski i nie każe na siebie długo czekać (zwłaszcza, że gorzałka też wyraźnie im smakowała

).
A pałeczka Jukki przeleciała dosłownie 2 metry od prawego ucha Roberta

. Ech...
Jeszcze raz serdeczne pozdrowienia i wielkie dzięki dla wszystkich forumowych i nieforumowych nightwishomaniaków (także tych, którzy zbłądzili w drodze powrotnej do autokaru

) i ogromne KIITOS dla całego NW

.