Cytuj:
Otóż jakie utwory Nightwish'a uważacie za nudne, całkiem przeciętne lub ich po prostu nie lubicie?
Hmmmmm... W pierwszej kolejności nie przepadam za większością utworów z płyty "Oceanborn". Są takie jakieś... zimne i chyba trochę przekombinowane
. Jak dla mnie, to zarówno tekstom jak i muzyce brakuje emocji obecnych na pozostałych albumach. Może pod względem technicznym rzeczywiście jest nieźle, ale to mnie nie bierze. W efekcie naprawdę lubię na tej płycie jedynie "Moondance" (serio!
), "Gethsemane", "Walking in the Air" i "Sleeping Sun". No i może jeszcze "Passion and the Opera". I to wszystko. Owszem, niektóre z pozostałych utworów świetnie wypadają live, ale jeśli idzie o wersję studyjną płyty, to zupełnie nie robią na mnie wrażenia.
Dalej, jeśli cofnąć się w czasie do AFF, to pozostaje mi się tylko zgodzić z opinią
Beezqpa: Tuomas zdecydowanie NIE POWINIEN śpiewać. Nucić jeszcze owszem (jak w "Once Upon a Troubadour"). Ale nie ŚPIEWAĆ!!! O ile jeszcze "Beauty and the Beast" da się posłuchać bez zbytniego bólu zębów, to już zawodzenie w "The Carpenter" i "wokal" w "Astral Romance" trudno ścierpieć. Brrrrr... Z utworów na AFF, w których Tomek już się nie udziela, jakoś nie przekonuje mnie "Tutankhamen", a także ten nieszczęsny bonus "A Return to the Sea". W ogóle jeśli idzie o bonusy także z innych płyt, to bywa z nimi różnie. Niektóre są naprawdę niezłe, ale takie kawałki jak "Lagoon" czy "Live to Tell the Tale" nie pozostawiają po sobie najlepszego wrażenia. Z tego, co pamiętam, o tym ostatnim sam Tuomas mówił, że jest to, cytuję, "największe gówno, jakie zdarzyło mu się napisać" i jestem gotowa przyznać mu w tym rację.
Co się zaś tyczy pozostałych albumów: na "Wishmasterze" w dalszym ciągu nie mogę się przekonać do "Deep Silent Complete". Może i fajnie wypada na koncertach, ale poza tym jest taki jakiś... bo ja wiem?
Grunt, że raczej nie powala mnie na kolana. Tak samo "The Siren" z "Once" — właściwie najczęściej przewijam ten utwór.
No i to chyba byłoby na tyle. Ani słowem nie wspomniałam o CC, ale dla mnie na tym albumie nie ma słabych punktów...