Pffi, jak czytalem te Wasze wypociny, to myślałem, że trafię na niewiadomo jaki szwindel, na szczęście nie było tak źle. Zatrzymanie Davida Yeatesa okazało się świetnym rozwiązaniem, a właśnie efektu jego dzialań najbardziej się obawiałem - olbrzymią zaletą jest utrzymanie stylu poprzedniej części, pełna wierność scenografii, klimatowi, a nawet ubiorom postaci (Hermiona ma drugi film z rzędu tą samą czapkę i szalik - wow!).
Co do głównych zarzutów (oczywiście o komedioromantyzacje filmu) znów muszę sparować Waszę ciosy - obraz ma 155 minut, wolelibyście, żeby trwał tyle co "Zakon Feniksa", tylo po to, żeby się pozbyć tych 17minut scen romansowych? Zresztą film tryska humorem! Kolacja u Slughorna i sceny z Luną były niesamowitym zaskoczeniem, oczywiście na plus.
Jeśli chodzi o porównanie z poprzednią częścią, to zabrakło tak świetnych motywów, jak gra Imeldy Stuanton (choć zdobywca Oskara - Jim Broadbent całkiem nieźle się spisuje) czy fascynujący pojedynek w Ministerstwie Magii, ale za to dostaliśmy bardzo dobre, alegoryczne sceny z Malfoyem, świetny wstęp i ładne obrazki z poszukiwania horkruksa. Oczywiście wszystkie plusy niweczy ostatnia scena (niemalże krzyknąłem WTF - wychodzi na to, że Śmierciożercy przybyli do Hogwartu, żeby potłuc szklanki i spalić Hagridowi chatkę). Na szczęście film wychodzi na plus, znów śliczne zdjęcia i dobra muzyka, co stał się już stałym elementem sagi - jak widać "Czara ognia" była potrzebna przynajmniej po to, żeby się odbić od dna

.
Jeszcze co do dubbingu, nie chciałem uwierzyć Kajzerowi, gdy ten go chwalil, ale muszę przyznać, że rzeczywiście się postarano, co prawda osoby odpowiedzialne za głos B. Lestrange czy Malfoya okropnie mnie zawiodły (polscy aktorzy grając czarne charaktery nie mogą pozbyć się teatralnych naleciałości, ale chyba nawet nie próbują), za to Ci od Hermiony czy Sloughorna bardzo się postarali.