94. Wicked (2003, showtunes)
I'm through accepting limits
'cause someone says they're so.
Some things I cannot change
but 'till I try, I'll never know!"Wicked: The Untold Story of the Witches of Oz" to bodaj największy fenomen wśród musicali XXI wieku. Fabuła tego nawiązującego do klasycznej powieści L. Franka Bauma show traktuje o życiu Elfaby, Złej Czarownicy z Zachodu, od momentu jej poczęcia, aż po znane z "Czarnoksiężnika z Krainy Oz" wydarzenia związane z przybyciem do Oz Dorotki. Jak można się domyślić, zmiana perspektywy i przedstawienie kontekstu sprawiają, że znane wszystkim wydarzenia nabierają zupełnie innego wydźwięku.
Ale dość o fabule - skupmy się na właściwej treści tego wpisu, czyli muzyce. Soundtrack zawierający nagranie pierwotnej obsady na Broadwayu to ponad godzina znakomitej, zróżnicowanej muzyki będącej eklektyczną mieszanką popu, rocka, typowo musicalowych brzmień (szczególnie w częściach chóralnych) i bardziej symfonicznych fragmentów. Już wieloczęściowy utwór otwierający album,
No One Mourns The Wicked zawierający w sobie orkiestralną uwerturę, chóry, solowe popisy Kristin Chenoweth i dość zaskakujący w kontekście podniosłego nastroju utworu lekki, figlarny duet aktorów drugoplanowych podczas sceny poczęcia Elfaby zapowiada wspaniałą muzyczną ucztę. Takich "progresywnych" utworów na płycie jest więcej - z lekka rockowe
Dancing Through Life, rozpoczynające drugi akt i będące niejako przedłużeniem otwieracza
Thank Goodness czy wreszcie kultowe już w pewnych kręgach
Defying Gravity.
Największym atutem albumu są zdecydowanie dwie wokalistki wcielające się w role Elfaby i Glindy - odpowiednio Idina Menzel i Kristin Chenoweth. Dramatyczna, emocjonalna barwa głosu tej pierwszej jest fantastycznie kontrapunktowana lekką, frywolną barwą tej drugiej, co wyraźnie słychać w doskonale skomponowanych duetach pokroju powalających dynamizmem
What Is This Feeling? i
One Short Day czy wzruszającej balladzie
For Good. Obie panie mogły też zaprezentować swoje nieprzeciętne zdolności wokalne w znakomitych solówkach (
The Wizard And I,
Popular,
No Good Deed). Warto również przy wykonawcach wspomnieć o Norbercie Blutzu w roli Fyero, który potrafi swoim ciepłym głosem oczarować w
Dancing Through Life czy pięknym (choć może nieco banalnym) duecie z Idiną
As Long As You're Mine. Jedynym mankamentem obsady w moim przekonaniu jest sam Czarnoksiężnik, w którego wciela się Joel Grey - tak utwory, w których śpiewa, jak i sama barwa jego głosu wydają się ukłonem w stronę bardziej klasycznego Broadwayu, co średnio pasuje do pop rockowo - symfonicznej konwencji reszty soundtracku. Nie powiem, że źle śpiewa, ale jego solówka,
Wonderful, jest zdecydowanie najsłabszym punktem albumu.
Pozostałe z wymienionych wyżej utworów to małe dzieła sztuki, ze świetnie napisanym tekstami (istotna kwestia w tym gatunku), świetnymi orkiestracjami, nierzadko zachwycające ciekawą kompozycją i wykorzystujące w stu procentach wybitnych wokalistów biorących udział w tym projekcie.
Dobra fabuła, znakomita obsada, ciekawe i rozbudowane kompozycje, zachwycające melodie - to wszystko składa się na prawdopodobnie najlepszy soundtrack musicalu, jaki w życiu słyszałem (a od dłuższego czasu intensywnie zapoznaję się z tym gatunkiem). Wydaje mi się, że jest to jedna z tych pozycji, które mogą zainteresować nie tylko fanów gatunku, ale także przekonać do tej formy tych, którzy dotychczas nijak w nim nie gustowali. Warto w tym momencie podkreślić że
to łatwa muzyka. Wiele tu kawałków, które wpadną Wam w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Nie jest to jednak jeden z tych albumów, które jednym uchem wpadną, a drugim wypadną - osobiście nie znam osoby, która raz pokochawszy "Wicked" po jakimś czasie by się nią znudziła.